sobota, 25 kwietnia 2015

Przygotuj się na najgorsze, białasie


Zwycięski pochód krów na Pioneer Plaza
Red River crossing
Co robi bydło rogate w środku miasta? W przypadku Kalkuty sprawa byłaby jasna: „przechadza się, kontemplując widoki”. Jeżeli chodzi o Dallas odpowiedź jest bardziej skomplikowana i chyba oscyluje w kierunku: „robi wrażenie” przy okazji opowiadając o historii tego miejsca. 49 sylwetek krów z długimi rogami (tzw. longhorn cattle) odlanych z brązu, 1,5 raza większych niż w oryginale „spaceruje” po miejskim parku, przechodząc w szyku bojowym przez sztuczną „rzekę”. Stada „pilnuje” trzech kowbojów na koniach. 

Zupełnie tak jak w XIX wieku, kiedy wielkie stada bydła pędzono na północ w kierunku Oklahomy przez rzekę Red River. Dallas było ważnym punktem na tej drodze zwanej Shawnee Trail. Osada powstała tu w 1841 roku, a 16 lat później otrzymała prawa miejskie. 


We are different
Dallas zostało założone w niepodległym kraju o nazwie Republic of Texas, który istniał w latach 1836-45, od momentu odzyskania niepodległości od „hiszpańskiego jarzma”, do momentu, kiedy USA zajęło te tereny i włączyło do swojego terytorium poprzedzając to sprytnym, wielopłaszczyznowym PR-em skierowanym do przeciwników aneksji. W skrócie mozna by go było okeślić: „prośbą i groźbą”. Od tamtej pory w Teksańczykach pozostało poczucie pewnej odrębności. „We do things a Texan way” – mówią, co oznaczać może wszystko.

Krowi pomnik jest największą strukturą z brązu na świecie. Został otwarty w 1994 roku, a jego autorem jest teksański artysta Robert Summers z miasta Glen Rose. Krowy wędrują od strony zabytkowego Pioneer Park Cementery, na którym leży wiele ofiar wojny secesyjnej (1861-65).

Dallas jest jednym z niewielu miejsc na świecie, gdzie określenie 
„krowi pastuch” ma pozytywne zabarwienie. Bycie cow boys to to powód do dumy i część historii Teksasu. Tę nazwę noszą wszystkie lokalne kluby sportowe ze szczególnym uwzględnieniem futbolu amerykańskiego, który ukradł nazwę prawdziwemu futbolowi. Dallas Cowboys, 5-krotni mistrzowie kraju, ostatnio nieco słabują, co nie przeszkadza w tym, by stadion był ciągle pełny, a klubowe gadżety sprzedawały się jak świeże bułeczki. Według Forbesa jest to najdroższa obecnie marka sportowa w USA, o wartości 3,2 mld dolarów.

Większość miasta to szkło i stal
Bierze się to też stąd, że jest to klub 7 milionów ludzi. Tyle mieszka w aglomeracji obejmującej „trójmiasto” Dallas – Fort Worth – Arlington – i wielu mniejszych miasteczek doklejonych ze wszystkich stron. Dzięki temu jest to czwarty największy obszar metropolitalny w USA i największy na świecie „bez dostępu do żeglownej rzeki”. Chociaż samo Dallas z liczbą 1,25 mln mieszkańców jest dopiero trzecie w Teksasie, po Houston i San Antonio. Dopiero na czwartym miejscu jest stolica Teksasu – Austin.

Katedra Dziewicy z Gwadelupy
Dallas jeszcze w jednym jest wyjątkowe – w protestanckiej Ameryce stanowi wyspę katolicyzmu – większość mieszkańców jest tego wyznania, podobnie jak w San Antonio, ale tam to oczywiste, bo 70% mieszkańców stanowią Meksykanie. Tutaj proporcje są inne: 29% stanowią biali (non-Hispanic), latynosów jest 22%, potomków emigrantów z Afryki 25%, Azjatów jest 3%, a co setny mieszkaniec to Indianin. Pełna paleta. Reszta jest tak wymieszana (ok. 20%), że nie jest w stanie określić swojej rasy. Katolicy są skupieni wokół katedry „Dziewicy z Gwadelupy”, która stanowi miły przerywnik wśród budynków z metalu i szkła.

Oczko w głowie miasta
Nieliczne zabytkowe budynki, czyli takie, które mają ponad 100 lat można spotkać w tzw. Dzielnicy Artystycznej. Pojedyncze, przetrwały przy Main Street. Jeden z takich ceglanych zabytków zamienił się w meksykańskiego grilla, gdzie można zjeść wszystko, co wymyśliła kuchnia tex-mex. Tuż obok, na sztucznym trawniku zaskakuje gigantyczna gałka oczna średnicy 5 metrów. Oko jest niebieskie, jakich coraz mniej w naturze, bo to kolor recesywny. 

Ta niezwykła „rzeźba,” z naturalnymi czerwonymi żyłkami to dzieło teksańskiego artysty, urodzonego w 1960 roku, Tony’ego Tasseta. Tytuł nie zaskakuje: „Eye”. Na okalającym płocie bilbord ze stylizowanym na planszę okulistyczną napisem: „Nie ważne na co patrzysz, ważne co widzisz”. Święta prawda.

Tłumaczenie zbyteczne
Dwie przecznice dalej w górę Main Street grupa czarnych działaczy kościelnych widzi upadek białego człowieka. Głośno wykrzykują do przechodzących białych hasła w stylu: „odpowiecie za tę całą krzywdę, którą wyrządziliście niewinnym ludziom”. 

Beware white folks!
Jeden wziął sobie mnie na celownik i krzyczał do mnie: „co sobie myślisz białasie; nie jest ci wstyd; przygotuj się na najgorsze”. Wtórował mu napis na tablicy z wymownym zdjęciem człowieka na mękach piekielnych: „Białasy, przygotujcie się na swoją przyszłość – piekielny ogień i wieczne zniewolenie.” Po raz pierwszy w życiu poczułem się jak ofiara rasizmu. W tę stronę to też działa.

Takie jest Dallas.

Dobranoc

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz