wtorek, 17 marca 2015

Bo to sprytna kobieta była

Chłopaki z Bounty - ci którzy osiedli na Tahiti - zanim trafili w ręce angielskiej sprawiedliwości, zostali wykorzystani przez pewną sprytną kobietę. Dzięki nim i ich europejskiej broni królowa Pomare podbiła sąsiednią Mo'orea. Tak jej się tu spodobało, że po pewnym czasie się na nią przeniosła. 

Kilka lat później na wyspę, za jej zgodą przybyli angielscy misjonarze. Przez osiem długich lat przekonywali ja do przyjęcia chrześcijaństwa i w końcu się to udało - w zamian za pomoc w zaprowadzeniu porządku na Tahiti, gdzie władza królowej zaczęła się kruszyć. Tak to sprytna Pomare wykorzystała Anglików dwukrotnie.

Co to za kształt na pierwszym zdjęciu? Miejscowi widzą w tym serce. Mnie przypomina orła z czasów Mieszka i Chrobrego. Taki kształt ma Mo'orea, a to jest kilometrowy słupek przy drodze, która opasuje wyspę. Dzisiaj ta droga była moja. Szalałem po niej na skuterze.

To najlepszy sposób, żeby wszędzie dotrzeć. Wyspa swój dziwny kształt z dwiema głębokimi zatokami wcinającymi się od północy zawdzięcza gigantycznej erupcji, która zmiotła cześć północną. Miliony lat temu był tu wulkan wysoki na ponad 3300 m. Dziś najwyższy punkt ma 1207 m npm. W miejscu głowy mojego orła sterczy 900-metrowa góra, która kiedyś stanowiła rdzeń tego wulkanu. Świetnie ją widać z punktu widokowego Belvedere (2 zdjęcie).

Mo'orea w języku Maohi znaczy "żółta jaszczurka". Żaden żółty gad tu nie występuje, a nazwa prawdopodobnie wzięła się od miejscowego wodza, który tu rządził, dopóki władzy nie przejęła sprytna królowa z sąsiedniej wyspy. 

Teraz Mo'orea to raj dla turystów i jjednocześnie owocowe zagłębie z mnóstwem plantacji ananasów, mango, bananów i awokado. Środek wyspy zajmuje tropikalna dżungla z wielkimi tropikalnymi drzewami, lianami, pnączami i zaroślami ale bez tak dokuczliwych w Afryce i Amazonii insektów i jadowitych gadów i płazów. Na całej Polinezji nie ma nawet jednego jadowitego zwierzątka nie licząc pszczoły, która mnie wczoraj dziabnęła. Spacer nawet po takiej, przyjaznej, przesiąkniętej wilgocią dżungli to niesamowita przygoda (zdjęcie 3).

Cała północna część wyspy, ta wokół obydwu zatok to turystyczne eldorado z cenami jak w Saint Tropez. Przez ostatnie trzy dni sam gotowałem sobie w swoim bungalowie (zdjęcie 7), więc tym razem nie odmówiłem sobie mojej mahi mahi, vel dorada, vel koryfena. Nie muszę mówić jak była dobra. Wystarczy popatrzeć na zdjęcie nr. 4.

Potem dwie godziny nurkowania i powrót z takim widokiem na oddalone o 17 km Tahiti (zdjęcie 5). A kiedy już okrążyłem wyspę, przy pomoście Linarevy czekał na mnie taki oto zachód słońca (przysięgam, że to naturalne kolory) - zdjęcie 6.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz