niedziela, 15 marca 2015

Linareva

www.linareva.com - tutaj spędzę najbliższe 3 a może i 4 dni. Przyciągnęły mnie wysokie oceny na booking.com i TripAdvisor przy jednocześnie umiarkowanych jak na Polinezję cenach. Na bookingu ktoś napisał: jeśli szukasz miejsca odosobnienia to jest miejsce dla Ciebie. Rzeczywiście - z dala od czegokolwiek, ale tego, że będę sam w całym ośrodku się nie spodziewałem. Para emerytów z Wisconsin, która przyjechała tu na tydzień "wygrzać stare kości" właśnie dziś rano odjechała. A nowych gości na razie nie widać.

Miejsce jest piękne; bungalowy w tradycyjnym, polinezyjskim stylu położone tuż przy plaży w pięknym ogrodzie. Z tyłu, na jakieś 400 metrow wznoszą się dwie ostre góry, będące pozostałością południowych stoków wulkanu, który kilka tysięcy lat temu w potężnej erupcji dosłownie wyleciał w powietrze zostawiając ogromną wyrwę po północnej stronie wyspy. Pomost z zejściem do nurkowania, kwiaty, niezwykłe zapachy i ... deszcz.

Tak właśnie. Ten deszcz, który wczoraj witał prom cumujący do wyspy to nie był przypadek. Będzie tego więcej. Jak przenikliwe zauważył w jednym z anonimowych komentarzy mój Czytelnik, nad Vanuatu szaleje huragan Pam. Internet informuje o 8 ofiarach. To jednak nie koniec. Weather.com pisze o niecodziennym zjawisku w południowej hemisferze, gdy równocześnie powstały 4 bardzo silne cyklony: Pam, a także Olwyn u zachodnich wybrzeży Australii, Nathan, koło Nowej Gwinei i Bovi na wschód od Guam.

- Czasem występują dwa cyklony na raz, zdarzają się trzy, ale cztery równocześnie, to niezwykle rzadkie zjawisko - dziwuje się Weather.com. Nie chcę przypisywać sobie sprawstwa kierowniczego, ale coś tu musi być na rzeczy.

Te wszystkie cyklony są dość daleko ode mnie, ale ich ramiona oplatają znaczną część południowego Pacyfiku. I przez najbliższe trzy dni - czyli dokładnie na czas mojego pobytu na Mo'orea będą psuć pogodę. I wiecie co - wcale mnie to nie zmartwiło.

Tropikalne deszcze to też fajne zjawisko. Dzisiaj mnie taki jeden obudził bębnieniem w dach bungalowu. Szybko jednak ustał, więc po śniadaniu wziąłem swój ekwipunek by uskuteczniać snorkeling (czy jest na to jakieś polskie słowo - nie chodzi przecież o nurkowanie). Efekt umiarkowany, bo wiatr poruszył fale na tyle, że woda jest dość mętna. Ale rybek i tak sporo. Może jutro będzie ładniej.

Od razu uprzedzam, że zdjęć z aparatu podwodnego tak łatwo tu nie zamieszczę - musiałbym dopaść komputer stacjonarny i je tam zrzucić. A na to się nie zanosi. Podobnie zresztą jest z wieloma zdjęciami "lądowymi".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz