poniedziałek, 23 marca 2015

Zagadka matematyczna

Wystartowałem w niedzielę o godzinie  9:00. Mój lot trwał równe 10 godzin. Wylądowałem o 16:00 czasu miejscowego, ale już we wtorek. Jaka jest realna różnica czasu między tymi miejscami? Rozwiązanie na końcu wpisu.

Lot był męczący, bo siedziałem na środku samolotu pomiędzy amerykańską parą w podróży poślubnej i dobrze zbudowanym specjalistą od rozwiązań IT. Lot obłożony niemal w 100 procentach - w całym samolocie było tylko jedno wolne miejsce. Derek, ten od IT twierdzi, że jest autorem przełomowego wynalazku pozwalającego na utrzymanie sygnału GPS w tunelach i w podziemnych parkingach budynków. Z pochodzenia jest Nowozelandczykiem ale mieszka na Hawajach. Pracuje dla Bishop Technologies, a w młodości przez 6 lat był profesjonalnym rugbystą - to sport bardzo popularny w Nowej Zelandii.

Sydney przywitało mnie piękną słoneczną pogodą. Jako, że na kraj wielkości kontynentu mam raptem 3 dni postanowiłem wynająć samochód. Otwieram drzwi a tam... nie ma kierownicy. Jest po drugiej stronie. Dopiero wtedy skojarzyłem, że wzorem Anglików Australia zafundowała sobie ruch lewostronny. Pierwsze kilometry jechałem przerażony. Na maksymalnej koncentracji. Przedziwne uczucie. Trzeba pamiętać, że jest mnie więcej po lewej stronie. I cały czas myliłem kierunkowskaz z wycieraczkami, bo te też są zamienione stronami. A musiałem przejechać przez centrum miasta.

Jakoś udało mi się dotrzeć do hostelu w okolicy zwanej The Rocks z widokiem z tarasu na słynną Operę. Najtańszy jak do tej pory nocleg - łóżko w 4-osobowym pokoju koedukacyjnym. Oprócz mnie w pokoju jeszcze młoda para z Walii rozmawiająca ze sobą w dziwnym języku. Właśnie kończą 5-tygodniowy tour po Australii. Mają jeszcze 5 tygodni na Nową Zelandię. Tak się powinno zwiedzać te kraje, a nie kangórzymi skokami po 3 dni.

Spałem dobrze, choć krótko. Walijczycy bezgłośni. Mam nadzieję, że ja też nie chrapałem. Hostel o świetne rozwiązanie dla podróżnych z ograniczonym budżetem. Zwłaszcza młodych. Nie, nie jestem tu najstarszy - w ogromnym lobby, gdzie jest bezpłatne WiFi spotkałem starszą parę, chyba Niemców i samotnego wiecznie młodego 60-letniego trampa z długą brodą.

Do dyspozycji gości całkowicie wyposażona kuchnia. Jedna zasada: Każdy zmywa i sprząta po sobie. Przy wymeldowaniu zdejmuje też pościel w której spał i przynosi na recepcję. Samoobsługa. I świetna atmosfera. Bezpiecznie.

Dzisiaj ma niestety padać. Czy ja przyciągam deszcz? Miałem zamiar jechać na północ na jakąś piękną plażę. Nic to - może zmienię plany. Czas na śniadanie i w drogę.

Ale najpierw rozwiązanie zagadki:
Różnica czasu wynosi plus 3 godziny ale... następnego dnia. 9+10=19. Lądowanie było o 16:00 więc -3 godziny. Ale zgubiliśmy gdzieś dobę. Po drodze bowiem przelecieliśmy przez umowną międzynarodową linię zmiany daty. W jednej chwili był poniedziałek 14:00, a chwilę później już wtorek 14:01. Kto mi odda zaginioną dobę?

Na zdjeciach: widok na operę z 3 piętra hostelu YHA, poranny przechodzień, rzut oka na centrum, sportowy poranek, wnętrze hostelu. 

1 komentarz: