niedziela, 15 marca 2015

Mustache

z pewnością wnikliwy czytelnik już się zorientował, że mój ostatni wpis był swego rodzaju żartem. Rzeczywiście wybrałem się na wycieczkę kajakiem i wszystko się zgadza oprócz obecności tych dwóch rekinów. Zdjęcie puszczaka z poprzedniego wpisu jest jedyną nie moją fotografią w tym blogu.

Nie znaczy to, że nie spotkałem wczoraj rekina. Żyją tutaj dwa gatunki - osiągający do 3 m długości żółto-popielaty "nurse shark" i o połowę mniejszy "black tip". Nazwa tego drugiego pochodzi od czarnego czubka płetwy grzbietowej, a polskie tłumaczenie "żarłacz czarnopłetwy" obiecuje zbyt dużo dramaturgii. Obydwa gatunki są bowiem łagodne jak baranki. Chociaż ten większy naprawdę budzi respekt.

Jeden taki w towarzystwie kilku czarnopłetwych pojawił się wieczorem przy molo zwabiony przez właściciela ośrodka wrzucającego kawałki mięsa do wody. Dość przerażające widowisko. Francuskie dzieciaki piszczały jakby była dostawa świeżych lodów.

Na polskiej stronie Alpha Divers znalazłem informację, że nurse to "rekin wąsaty" i że  to jeden z największych kataleptyków. Jeśli wziąć pod uwagę, że dwa takie śpią zwyczajowo u nas pod pomostem to rzeczywiście prawda.

Ale to niejedyny wąsaty mieszkaniec Linarevy. Ten drugi podszedł ostrożnie wczoraj wieczorem kiedy siedziałem na tarasie. Obejrzał mnie dokładnie i jakbyśmy znali się od zawsze... wskoczył mi na kolana.
- Widzę, że masz nowego przyjaciela - powiedziała współwłaścicielka ośrodka - żona Rollanda, karmiciela rekinów.
- To chlopiec. Ma na imię "Mustache".
Wąsik siedział tak z pół godziny dając się głaskać, aż się w końcu domyśliłem i poczęstowałem szynką z mojej lodówki. Wąsik jest piękny - biały w jasnorude łaty. 

Argentyński problem akustyczny został rozwiązany siłami natury. W nocy wiało i lało tak, że nie usłyszałbym pociągu pendolino pędzącego za ścianą. Rano Carolina poskarżyła mi się, że nie mogła spać. Co na to Guillerme? 

1 komentarz: