niedziela, 15 marca 2015

Bounty

Na oficjalnej stronie ministerstwa turystyki Tahiti znajduje się mapa z centralnie położonym kwiatem tiara (gardenia taitensis) symbolizującym wyspę i godzinami lotu od najbliższych dużych ośrodków: Nowa Zelandia - 5 godzin, Hawaje - 5, Los Angeles - 8, Japonia - 11, Chile - 12. Slowem - wszędzie blisko ;-). Najbliższy stały ląd jest więc w takiej odległości jak Moskwa od Lizbony. Ale Tahitańczycy nie mają poczucia odosobnienia. Co najwyżej wyjątkowości, co zresztą nie ma nic wspólnego z wyniosłością. Przeciwnie.
To co nazywamy Polinezją Francuską mieści się z grubsza w trójkącie wyznaczonym przez Hawaje, Nową Zelandię i Wyspę Wielkanocną. Składa się na nią pięć archipelagów: idąc od północy: Markizy, Tuamotu, Wyspy Gambier, Wyspy Towarzystwa ze stołecznym Pape'ete i położone najbardziej na południe Wyspy Tubai (Australe). Łącznie wysp i atoli jest 118 z czego 67 zamieszkanych przez 270 tys ludzi. Większość z nich - ponad 180 tys. żyje na Tahiti. Administracyjnie jest to terytorium Francji z dużą autonomią wewnętrzną - od 2004 roku funkcjonuje jako "państwo zamorskie" stowarzyszone z Francją z własnym rządem i parlamentem.
Tahiti i Mo'orea to największe wyspy w archipelagu Wysp Towarzystwa. Autorstwo tej nazwy jest przypisywane słynnemu podróżnikowi Jamesowi Cook-owi, który rzekomo chciał w ten sposób oddać honor członkom Towarzystwa Królewskiego (Royal Society), które było sponsorem jego wyprawy. On sam jednak napisał w książce pokładowej, że ta nazwa przyszła mu do głowy bo wyspy były ułożone "jak po sznurku".
Cook nie był pierwszym Europejczykiem, którego wiatry przywiały w te strony. Ferdynand Magellan w czasie swojej słynnej wyprawy w 1521 roku przepłynął obok wyspy Puka Puka w archipelagu Tuamotu ale minął ją bez próby lądowania.
Dopiero ponad 250 lat później, w 1767 Samuel Wallis jako pierwszy trafił na Tahiti poszukując terra australis icognita, która - jak wtedy wierzono - musiała stanowić przeciwwagę dla kontynentów półkuli północnej. Wallis nazwał wyspę "King George III Island" i "objął" w posiadanie Anglii. Nie wiedząc o tym 10 miesięcy później po drugiej stronie wyspy wylądował Luis-Antoine de Bougainville i proklamował zwierzchnictwo króla Francji. Ten drugi ma teraz park w centrum Pape'ete i jego imię nosi piękne ukwiecone drzewo, a o tym pierwszym świat zapomniał.
Zanim ostatecznie rywalizację o wyspę wygrali Francuzi sporo do powiedzenia miał wspomniany James Cook, który lądował na Tahiti czterokrotnie (1769, 1773, 1774, 1777). To on odkrył i zeeksplorował Wyspy Towarzystwa wliczając Bora Bora.
Jednak najwięcej dla sławy "rajskich wysp" zrobiła historia kapitana Williama Blighta, który w 1788 przypłynął na Tahiti z zamiarem zabrania ładunku owoców i sadzonek drzewa chlebowego - w ten tani sposób Anglicy chcieli rozwiązać problem wyżywienia afrykańskich niewolników pracujących na plantacjach na Jamajce.
Na nieszczęście Bligha okazało się, że przepłynął o niewłaściwej porze roku bo na sadzonki drzewa chlebowego trzeba było czekać 5 miesięcy. Puszczona luzem zaloga szybko wsiąkła w miejscową społeczność w czym zasadniczy udział miały piękne Tahitanki. Marynarze z radością też porzucili morski rygor na rzecz miejscowego aita pea pea, odpowiednika naszego "daj spokój".
Kiedy więc Bounty podniósł wreszcie kotwicę, na pokładzie kapitan zderzył się z kompletnym brakiem podsłuchu. Po trzech tygodniach doszło do buntu - niejaki Fletcher Christian przejął dowództwo i wsadził Blighta i 18 wiernych mu ludzi do otwartej szalupy razem z zapasami wody i jedzenia, wina, rumu, kompasem, linkami i żaglem. Ta łupina pokonała 5800 km i cala jej załoga dopłynęła szczęśliwie do holenderskiego wtedy Timoru.
Fletcher Christian tymczasem wrócił na Tahiti dla uzupełnienia zapasów i przy okazji poślubił miejscową księżniczkę Maimiti. Wiedząc, że wcześniej czy później będzie go tu czekał stryczek, razem z 8 buntownikami, 6 tahitańskimi mężczyznami i 12 kobietami ruszyli na wschód. Osiedli na niezamieszkanej wtedy samotnej wysepce Pitcairn. By nie było już odwrotu, na wszelki wypadek spalili Bounty.
Szesnastu innych buntowników, którzy postanowili pozostać na Tahiti, tylko przez dwa lata cieszyło się wolnością. W tym czasie 2 z nich zmarło, a pozostałych 14 aresztował wysłany z ekspedycją karną, kpt. Edward Edwards. 4 aresztantów utonęło w drodze do Anglii, a z dziesiątki która doczekała procesu 3 ludzi skazano i powieszono a 7 uniewinniono.
Tymczasem o Fletcherze i jego ludziach słuch zaginął na 18 lat. W roku 1808 na Pitcairn trafił amerykański statek Topaz i zastał przy życiu jedynie jednego z buntowników (Johna Adamsa), 9 tahitańskich kobiet i kilkoro dzieci, w tym trójkę dzieci Fletchera Christiana. Pozostali buntownicy oraz wszyscy Tahitańczycy  zginęli w walkach pomiędzy sobą. Większość obecnych mieszkańców Pitcairn to potomkowie dwóch synów Fletchera: Charlesa oraz pierworodnego o imieniu Thursday October Christian.
Chociaż historia buntowników z Bounty zakończyła się tragicznie to przyniosła Tahiti sławę jako wyspy szczęśliwości i pięknych kobiet, słowem - raju na ziemi. A o buncie na Bounty wiele lat później zrobiono nienajgorszy zresztą film.

2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam Anonimowy. Głupia sprawa, ale przypadkowo usunął mi się Twój komentarz. Niestety, na urządzeniach mobilnych mam ograniczoną funkcjonalność i nie mogę go przywrócić. Co gorsza - nie wiem nawet co było w tym komentarzu... Jeśli masz chwilę umieść go ponownie, proszę.

    OdpowiedzUsuń