czwartek, 19 marca 2015

Geraldine

Na Mo'orea tylko w jednej sytuacji można być pewnym czasu odjazdu autobusu - kiedy przypływa się promem z Tahiti. Wtedy dwa lokalne autobusy ruszają równocześnie z portu w dwóch kierunkach wokół wyspy. Z powrotem jest dużo trudniej - autobus może przyjechać równie dobrze jedną lub dwie godziny przed odpłynięciem promu. A może nie przyjechać wcale.

Jako, że mój prom odpływał o 11:30, już o 9:20 ustawiłem się obowiązkowo na poboczu drogi przy wjeździe do Linareva. Czekając na autobus, równocześnie łapałem "stopa". Kiedy o 10:50 ciągle tkwiłem w tym samym miejscu, zdumiała mnie jedna konstatacja. Przecież ja się w ogóle nie denerwuję. Aita pe'a pe'a. Pomyślałem jedynie beztrosko, że o 15:00 też jest prom. Tak bardzo byłem skonsternowany swoim stanem psychicznym, że nawet nie zauważyłem, kiedy pojechała ona.

Geraldine zarządzała 3 barami w rodzinnej francusko-języcznej Genewie w Szwajcarii. Kiedy wtrącająca się we wszystko matka ją w przypływie złości wydziedziczyła, Geraldine miała dość. Zrozumiała, że jeżeli nie ucieknie gdzieś daleko, matka do szczętu zniszczy jej życie. Rozłożyła na stole mapę świata i poprosiła 14-letniego wtedy syna, żeby wybrał miejsce. Nastolatek wskazał palcem wyspę w kształcie serca, albo jak kto woli mieszkowego orła.

Wylądowali tu nie znając nikogo i po 3 dniach chcieli wracać. - Wystraszyłam się, wpadłam w panikę - mówi Geraldine. Pieniądze uzyskane ze sprzedaży barów szybko topniały, a ona nie miała pracy. Zatrudniła się w końcu w knajpie w porcie i żeby było taniej, wynajęła łódkę - mieszkała tak kilka miesięcy.

To było 6 lat temu. Teraz Geraldine ma domek po piękniejszej, północnej stronie Mo'orea i jest asystentką jednego z najbogatszych ludzi na Tahiti, który - co rzadkie - nie jest z pochodzenia ani Francuzem ani Chińczykiem, ale rodowitym Tahitańczykiem, tyle że wykształconym w USA. Jest monopolistą dystrybucji w całej Polinezji samochodów takich marek jak Toyota, Audi, Nissan, czy Ssang Yong.

Teraz Geraldine po raz ostatni jedzie swoim starym Volkswagenem Lupo, który właśnie sprzedała - w porcie czeka na nią nabywca. Jutro dostanie od szefa służbową Toyotę Aygo.

Za 3 tygodnie Geraldine leci do Genewy na 2 miesiące. Odwiedzi syna, który tam teraz studiuje. Jest też już na tyle silna, że może stawić czoło złej matce.

- Życie tutaj jest dobre. Popatrz na tę lagunę - to piękno w czystej postaci. A ja co rano siadam na tarasie mojego domu i gapię się na ten nieprawdopodobny turkus. Jestem szczęśliwa.

Szczęście dzieli z pewnym mieszkającym na Mo'orea Portugalczykiem. Są razem od półtora roku. Trochę jest leniwy, ale to o wiele lepszy wybór niż miejscowi.
- Próbowałam z trzema Tahitańczykami ale to kompletnie inna mentalność, trzeba ich popychać do wszystkiego. Poza tym w łóżku są do niczego - są tak ograniczeni różnymi swoimi tabu, że kochasz się z nimi jak z misjonarzem. Zero inwencji - narzeka Geraldine. - Oni mają piękne, muskularne ciała, ale nic poza tym.

Poza tym są leniwi i interesowni. - To dlatego przez półtorej godziny nikt Ci się nie zatrzymał. Miejscowi wiedzą po prostu, że nic by na tym nie zyskali - twierdzi Geraldine.
- A więc ta ich niby gościnność też jest interesowna? - spytałem retorycznie.

Dalszej erozji wizerunku Polinezyjczyków zapobiegło to, że właśnie wjechaliśmy do portu Vai'are.
- Gdybyś chciał kiedyś założyć tu biznes to dorobisz się szybciej niż w Europie. Konkurencja mniejsza, bo ludziom robić się nie chce, a konsumować chcieliby coraz więcej. A my, ludzie z Europy,  mamy niezbędną wiedzę i doświadczenie - zachęca Geraldine.

Na tym wyrosło tutaj wiele fortun emigrantów z Francji, a zwłaszcza Chińczyków, którzy sprowadzeni kiedyś do pracy na plantacjach bawełny opanowali teraz niemal całkowicie handel na obu wyspach. Mieszkańcy zamiast mówić, że idą na zakupy, mówią często, że wybierają się "la Cine". Nawet wiejski sklepik w Ha'apiti niedaleko Linareva jest prowadzony przez Chińczyków. A stężenie Porsche Cayenne na kilometr kwadratowy w Pape'ete jest najwyższe na świecie.

Żegnaj Geraldine. Nana. Niech Cię Ta'aroa prowadzi.

Na zdjęciach Geraldine po raz ostatni prowadzi swojego starego Lupo i pożegnalne spojrzenie na Mo'orea

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz