Normalnie się zestresowałem, chociaż chyba oni jeszcze bardziej. Obok mnie zamieszkała bardzo sympatyczna para z Argentyny, aktualnie w podróży poślubnej. A ściany tu takie cienkie... Przyjmę strategię kameleona. Będę się w wtapiał w tło.
Dla ukojenia nerwów zerwałem sobie papaję, która rosła za bungalowem i zjadłem ją ze smakiem. Dojrzałą papaję można wyjadać łyżką. Nie trzeba jej obierać i kroić na kawałki.
Podczas tego procesu kapnęła mi na tarasowy stół kropla gęstego soku. Kiedy wróciłem po 2 minutach, żeby ją wytrzeć, po kropli nie było już śladu. W jej miejscu kłębiło się kilkadziesiąt maleńkich mrówek. Przy takiej ich dokładności czyszczeniem stołu nie muszę się już przejmować.
Ciągle pada. Oprócz młodej pary pojawiła się jeszcze francuska rodzina z dwójką małych urwisów. Szaleją. Na szczęście w bezpiecznej odległości.
Nagle dotarło do mnie, że mam bardzo dużo czasu. Tyle czasu dla siebie nie miałem chyba nigdy. Może by tak o czymś istotnym porozmyślać?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz